Miłosnych historii nigdy dość. Zwłaszcza tych pokonujących nawet samą śmierć. Ta pozbawiona ckliwego sentymentalizmu opowieść nie ma nic wspólnego ze smutkiem, żalem czy tęsknotą. Odnajdziemy w niej uniwersalne życiowe prawdy, których trzymać się warto, odpowiednią dawkę niezbędnego, czarnego humoru, by przetrwać to co potrafi czasem zgotować nam los oraz nadzieję, na to, że nasi bliscy nigdy nas nie opuszczą. Pozostaną z nami na zawsze a wspomnienia wspólnie przeżytych i doświadczonych chwil nigdy się nie kończą i snuć je można jeszcze długie lata śmiejąc się przy tym i pozostając w wybornym nastroju. Spektakl balansujący na granicy dwóch światów wciąga, bawi i jak w przypadku większości naszych komedii zachęca do przemyśleń.
Spektakl Krzysztofa Niedźwiedzkiego daleki jest od nadęcia i stawia na inteligentny humor. Publiczność wciągnięta w pośmiertne problemy jest zaangażowana w historię, dobrze się bawi, a aktorów nagradza gorącymi brawami. (…) „Stroiciel grzebieni” to wbrew pozorom nie jest spektakl o śmierci. Koniec życia jest tylko pretekstem do rozmyślań o uczuciach, wartościach i perspektywie z jaką patrzymy na świat. To bez wątpienia piękna opowieść o miłości.
Uprzedzając pytania i wątpliwości, sztuka (…) nie jest tragedią, poważnym dramatem egzystencjalnym (choć posiada głębsze filozoficzne przesłanie), ale fantastyczną komedią, oblaną z każdej strony oceanem czarnego humoru, który czasem wysoką falą wdziera się na suchy ląd i sieje burze oklasków i salwy śmiechu. Dawno nie widziałam tak świetnie skrojonej komedii, inteligentnej, błyskotliwej i przenikliwej, która nie stroni od ironii, groteski i wszechobecnego sarkazmu. W swej fabule skrajnie irracjonalna, ale w tym całym szaleństwie jest metoda, którą odkrywamy wraz z kolejnymi scenami, by na koniec zanurzyć się w słodko-gorzkiej zadumie.(…)
Fenomenalnie skonstruowana sztuka to jedno, ale rewelacyjna gra aktorska to drugie, co absolutnie zasługuje na owacje na stojąco. Przy minimum scenografii i rekwizytów, aktorzy swoimi kreacjami zapełnili niemal pustą scenę do maksimum. To jest Sztuka i trzeba to wyraźnie podkreślić. Wszechobecny dowcip, ironia, komizm słowny i sytuacyjny budowany tak równo, że nie ma tam momentów nudy czy przestoju. Świetna, błyskotliwa komedia, nafaszerowana tak smacznym humorem, że po prostu nie da się „źle“ przy niej bawić.
Do czego mogą służyć trzy krzesła, najzwyklejszy w świecie stół i mała szafka z szufladami? Oczywiście, że do stworzenia przezabawnego, zgrabnego w formie i treści przedstawienia. Oczywiście, jeśli dodamy jeszcze kunszt pisarski Krzysztofa Niedźwiedzkiego połączony z diabelnym wyczuleniem na słowo oraz szatańską energią sceniczną aktorów Teatru KTO.
Dowcipny, lekki, inteligentnie ironizujący spektakl opowiada historię krakowianina Tadeusza (fenomenalny Maciej Słota), który umarł, został skremowany, ale na skutek pomyłki zamiast w rodzinnym grobowcu na Rakowicach został pochowany na podhalańskim cmentarzu w Murzasichlu, w grobie zasłużonego górala. (…) Góralski folklor z przymrużeniem oka, duża dawka dobrego humoru, minimalizm w formie, maksimum solidnie zrobionego teatru.
W trakcie wyszło na jaw, że nie wiedząc o tym, przyszedłem jednak na aktorów. Na Macieja Słotę, którego w Krakowie dawno nie widziano, i Tadeusza Łomnickiego, którego podobnie, bo gra w Nowej Hucie, nawet jeżeli na Rynku. Wspaniali aktorzy i mieli nawet jedną scenę wspólną. Słota w ogóle nie schodzi ze sceny, zaczyna show i kończy etiudą „czacha dymi”. Łomnicki gra księdza, to widać, słychać i czuć. W czarnej koszuli prasowanej W KRZYŻ.
Spektakl Krzysztofa Niedźwiedzkiego daleki jest od nadęcia i stawia na inteligentny humor. Publiczność wciągnięta w pośmiertne problemy jest zaangażowana w historię, dobrze się bawi, a aktorów nagradza gorącymi brawami. (…) „Stroiciel grzebieni” to wbrew pozorom nie jest spektakl o śmierci. Koniec życia jest tylko pretekstem do rozmyślań o uczuciach, wartościach i perspektywie z jaką patrzymy na świat. To bez wątpienia piękna opowieść o miłości.
Minimalizmowi w formie (całą scenografię tworzą właściwie stół, krzesła, komoda i pojedyncze rekwizyty) przeciwstawia się bogata fabuła oraz szybkie tempo wydarzeń. Komizm budują groteskowe sytuacje, ironiczne dialogi, zabawne zachowania i nonsensowne rozwiązania – a to wszystko z wyczuciem okraszone garstką wulgaryzmów oraz błyskotliwych żartów.
Spektakl przenosi widza w obszar na granicy światów. Umrzeć jest łatwo, ale zapewnienie sobie komfortu po śmierci może być nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza gdy zamiast w rodzinnym Krakowie, zostało się pomyłkowo pochowanym na podhalańskim cmentarzu.
Tadeuszowi – głównej postaci tej komedii – przydarzyła się właśnie taka historia. W zasadzie mógłby się z tym pogodzić, gdyby nie pewien wyjątkowo irytujący szczegół, który nie pozwala mu spoczywać w pokoju. Próby wybrnięcia z tego kłopotu rodzą całą serię komicznych sytuacji. Ale w tym spektaklu jest również miejsce na poważną refleksję dotycząca przemijania, małżeńskich relacji i miłości, która nie kończy się wraz ze śmiercią. A w finale jest wzruszenie chwytające za gardło i kilka łez.
Stroiciel grzebieni to spektakl teatralny z pięknym widokiem na Tatry, humorem nie tylko w czarnym kolorze, góralskim folklorem w tle, urną z prochami w roli głównej i jazdą bez trzymanki Zakopianką na trasie Murzasichle – Kraków.